Ten blog prowadzi tajemniczyjogurt z miasta Wrocław. Z bikestats przejechałem już 21369.63 km

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Archiwum

Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2013

Dystans całkowity:360.70 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:18:53
Średnia prędkość:19.10 km/h
Maks. tętno maksymalne:197 (96 %)
Maks. tętno średnie:178 (87 %)
Liczba aktywności:10
Średnio na aktywność:36.07 km i 1h 53m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
14.60 km w 00:31 h
28.26 km/h:
HR max: (%)
HR avg:
(%)
Podjazdy:
m
Rower:Fort Sprint

Jerzmanowo

Piątek, 31 maja 2013 · dodano: 08.06.2013 | Komentarze 0

Test nowego siodełka w szosówce Selle Italia SL XC Flow. Pasuje :)

Dane wyjazdu:
41.20 km w 02:19 h
17.78 km/h:
HR max:179 (%)
HR avg:
152 ( 74%)
Podjazdy:
m
Rower:Kross Level A4

kwiaty we włosach

Piątek, 31 maja 2013 · dodano: 31.05.2013 | Komentarze 0

Jak już myć rower, to raz, a dobrze, więc poszedłem go jeszcze trochę ubłocić. Jak błoto, to wiadomo gdzie. Tym razem ominąłem pałac i rowy, pojechałem prosto do Lasu Mrozowskiego, gdzie odbiłem na zniszczony singiel, pełno gałęzi :/. Jeszcze było jasno, to sobie skoczyłem na Starą Cegielni, a później do domu. Fajny klimat, tuż przed zachodem słońca, wszystko w ciepłych barwach. W Mokrzańskim mały pit-stop, bo przerzutka zjadła jakiegoś patyka. Na szczęście SLX to gniotsa nie łamiotsa.

Wszedłem do domu, wchodzę pod prysznic, namydlam się, woda czarna, a z włosów wyjąłem sobie kilka kwiatków chyba akacji albo czegoś takiego :D



Dane wyjazdu:
42.20 km w 02:16 h
18.62 km/h:
HR max:190 ( 93%)
HR avg:
153 ( 75%)
Podjazdy:
m
Rower:Kross Level A4

rankiem

Środa, 29 maja 2013 · dodano: 30.05.2013 | Komentarze 0

Udało się, wstałem na rower o szóstej, do tego w środę (która co prawda jest czwartkiem). Żaden ze mnie weekend warrior :). W lesie lekka mgiełka w połączeniu z żywą zielenią tworzyła spokojny, lekko oniryczny nastrój. Spotkałem tylko jednego biegacza, żadnych rowerzystów. Odcinek koło stadniny, którym się tak fajnie śmiga gdy jest sucho, po deszczu staje się masakryczny. Jakaś taka śmieszna nawierzchnia tam jest. Zajechałem do zamkniętego pałacu na wodzie, trawa długa, żywej duszy nie ma, nawet kotów czy kaczek. Pusto, nawet jakby stare czerwone cegły zrobiły się brudniejsze. W Lesie Mrozowskim natknąłem się na wysypisko - opony, miski olejowe, oleje, żarówki samochodowe, filtry. Pojechałem jeszcze na zjazd koło starego cmentarza i skierowałem się w stronę domu.

Jeżeli komuś nudzi się w ten deszczowy dzień, to polecam galerię Detonatora z Głównego Szlaku Sudeckiego LINK



Dane wyjazdu:
72.40 km w 02:52 h
25.26 km/h:
HR max:182 (%)
HR avg:
154 ( 75%)
Podjazdy:
m
Rower:Fort Sprint

Trzebnica

Sobota, 25 maja 2013 · dodano: 25.05.2013 | Komentarze 0

Zjadłem spory kawałek pizzy i pomyślałem, że wypadałoby ruszyć się na rower. Zaczęło się od tego, że stałem w korku na wylocie z Wrocławia, bo tylko jedna osoba raczyła odsunąć się od krawężnika i to do tego w BMW. DAlej przez Krzyżanowice, Siedlec do Trzebnicy. Ruch spory. W Trzebnicy zajechałem po raz pierwszy do rynku. W Trzebnicy osoby jeżdżące rowerem po domu są mile widziane. Zimą jeżdżę w moim pokoju, to prawie jak w salonie.



Z Trzebnicy wyjechałem szosą przez Marcinowo. Początek bardzo ładny, środek taki sobie, a końcówka bardzo fajna - w Kowalach cały czas z górki, zakręty i ładny asfalt. Dalej Przez Wilkszyn i Golędzinów do Wrocławia. Przez bodajże Pęgów jest ścieżka rowerowa, oczywiście z kostki i oczywiście kończy się i zaczyna na każdej poprzecznej uliczce. Chyba nikt nie jeździ po czerwonej części, bo już zarasta trawą. Za Pęgowem jest remont drogi i zrobił się mały korek, na szczęście w drugą stronę. Po tym jak pokonałem nielubiany przeze mnie odcinek od granicy Wrocławia do AOW - nielubiany, bo jest znak "Wrocław", a tu jeszcze pięć kilometrów łąk, pól irygacyjnych - dojechałem do śródmiejskiej obwodnicy, gdzie miałem wątpliwość, czy wjeżdżam na ścieżkę rowerową, czy jadę po gruntowym poboczu. No ale tu jest rowerowy bantustan. Macie foto ze Słowenii. Można?



Dane wyjazdu:
16.50 km w 00:40 h
24.75 km/h:
HR max: (%)
HR avg:
(%)
Podjazdy:
m
Rower:Fort Sprint

Jerzmanowo

Wtorek, 21 maja 2013 · dodano: 22.05.2013 | Komentarze 0

W drodze powrotnej zahaczyłem o paczkomat. 44 sekundy, po drodze, bez czekania na kuriera i bez chodzenia z awizo na pocztę. Genialne!

Dane wyjazdu:
37.60 km w 02:50 h
13.27 km/h:
HR max:189 ( 92%)
HR avg:
175 ( 85%)
Podjazdy:
m
Rower:Kross Level A4

Volvo MTB Marathon Złoty Stok

Niedziela, 19 maja 2013 · dodano: 23.05.2013 | Komentarze 0

Start w Złotym Stoku miałem w planach od dawien dawna. Zaryzykuję stwierdzenie, że od 2011. O dystansie mega myślałem nawet dłużej. W końcu się udało – obie rzeczy naraz, a nawet trzy – Góry Złote jako miejscówka, MTB Marathon jako cykl zawodów i dystans MEGA! Jak tak dalej pójdzie z tymi planami i celami to w grudniu będę nurkować w meksykańskich Cenote.

Po sobotnim Jel-Carze musiałem nieco naprostować tarcze, założyłem też dętki Geaxa. Rano szybkie pakowanie i jazda do Złotego Stoku. Na miejscu spora kolejka do biura, stałem ponad godzinę po odbiór opłaconego wcześniej numeru. Podobno do 8:00 nie było prawie nikogo. No cóż… kto wcześnie wstaje, ten chodzi niewyspany…
Trafił mi się numer 1701, całkiem fajny. Do mocowania numerków są zipy, a nie jakieś sznureczki, na plus! Do kieszeni włożyłem trzy żele w tubkach i jeden w woreczku, który dostałem tydzień temu jako gratis. Po złożeniu roweru pojeździłem trochę, żeby wyregulować siodełko, a następnie ustawiłem się w sektorze. pomyślałem, że warto by obniżyć nieco ciśnienie w oponach. Odkręciłem nakrętkę wentyla w przednim kole, nacisnąłem lekko zaworek. Puściłem, ale nadal słyszę głośne SSSSSSSS.
-Tylko nie to – myślę, w międzyczasie nerwowo nakładam ślinę na palce i wkładam paznokieć w wentyl. Nie czuję igły – weszła za głęboko. Używam wypukłej zakrętki wentyla, jednocześnie analizując, czy wystarczy mi czasu na zmianę dętki. Wentyl odpuszcza. W ślinie nie widać ani jednego pęcherzyka powietrza. Uff.
Start opóźnia się o jakieś 10 minut. Zdążyłbym. Opóźnienie wykorzystuję na zebranie informacji o tym, co może mnie czekać. Zapowiada się fajnie. Odliczanie i start.

Chciałbym opisać całą trasę, ale to, co zapamiętałem jest mocno niechronologiczne. Chyba miałem lepsze rzeczy do roboty, niż zapisywanie każdego zakrętu i kamienia. Najpierw 8 km podjazdu. Szło mi bardzo dobrze – wreszcie tętno nie szaleje i mogę je trzymać w zakresie 180-185. Po podjeździe pierwszy zjazd – stawka była jeszcze zbita, przez co niektórzy się zatrzymywali i trzeba było ich omijać. Szkoda, bo był bardzo przyjemny. Fajny był jeszcze moment z jazdą po korzeniach i kamieniach wzdłuż jakiegoś strumienia, a później przejazd przez tę rzeczkę. Bufet, biorę napój, zjadam żel i ciastko. Podjazd na Borówkową najpierw prowadził leśnymi drogami, później zamienił się w stromą ścieżkę. Dałem radę :)
Zjazd po kamieniach i korzeniach. Super! Pełen ogień w dół! Chociaż po paru kilometrach takiego czegoś moje ręce miały już dość. Trzeci bufet – zjadam pomarańczę, uzupełniam bidon. Zostaje ostatni podjazd. Na początku starałem się podjeżdżać, ale skurcze w nogach wygrały i musiałem trochę odpuścić. Zjazd do mety to głównie szuter, z wplecioną jedną ciekawszą ścieżką.

Podsumowując. Start udany. Świetna pogoda, świetna trasa. Sprzęt jak zwykle niezawodny. Ani razu nie zabrakło mi trakcji, Saguaro to świetne opony na takie warunki. Bufety dobrze zaopatrzone. NA mecie bufet z makaronem – do wyboru z serem i wiśniami albo z sosem bolońskim. Wybrałem z serem. Dwa razy musiałem zsiadać z roweru na zjazdach – raz bo ktoś się zatrzymał przede mną, a drugi raz przy przechodzeniu przez rzeczkę, kamienia były za duże i za śliskie :D. Pod górę też jest już całkiem ok., w porównaniu do Piechowic albo innych wyjazdów w góry. Dziwne, bo zimą jeździłem tylko na trenażerze, a wiosną w sumie tylko w weekendy. Nie ważne. Nigdy więcej mini, tam można być zadowolonym tylko z wyniku ;)

73/94 w M2
225/393 OPEN MEGA
Tylko nie wiem dlaczego, ale od niedzieli spadłem o trzy miejsca w klasyfikacji :/



























Wrócę na ten maraton za rok. Może giga?

| Komentarze 0 Kategoria zawody


Dane wyjazdu:
14.70 km w 00:36 h
24.50 km/h:
HR max: (%)
HR avg:
(%)
Podjazdy:
m
Rower:Fort Sprint

Jerzmanowo

Wtorek, 14 maja 2013 · dodano: 15.05.2013 | Komentarze 0

Cały czas próbuję dopracować pozycję na szosówce. Jest już lepiej, ale siodło jest strasznie wysunięte do przodu. Przydałaby się sztyca bez offsetu.

Dane wyjazdu:
63.70 km w 02:32 h
25.14 km/h:
HR max:186 ( 91%)
HR avg:
159 ( 77%)
Podjazdy:
m
Rower:Fort Sprint

szosą do Gniechowic

Poniedziałek, 13 maja 2013 · dodano: 14.05.2013 | Komentarze 0

Wrocław - Jerzmanowo - Skałka - Sadków - Krobielowice - Gniechowice - Małuszów -Biskupice Podgórne - Pietrzykowice - Smolec - Skałka - Jerzmanowo - Wrocław

Poszedłem sobie "skoro świt", po dziewiątej, na rower. Chyba już ze dwa miesiące nie jeździłem szosówką, ale stwierdziłem, że skoro cały weekend padało, to nie ma sensu czyścić i składać górala, żeby go znowu ubłocić :D. Wyszedł z tego trochę taki powyścigowy rozjazd. Nawet nalałem sobie 2/3 bidonu picia, a połowę z tego wypiłem po powrocie do domu.

Najfajniejszy odcinek szosy był koło Mauzoleum feldmarszalka von Blüchera, jest tam takie jakby pół-rondo okrążające grobowiec. Po mocnym depnięciu na pedały, można się ładnie złożyć w zakręcie ;). Sam zabytek lepiej się prezentuje w maju, gdy są liście, niż jak go widziałem ostatnio w marcu. Dalej, przez Krobielowice, też jest ładny dywanik, a do tego akurat tam był wiatr w plecy...



Dane wyjazdu:
12.60 km w 01:35 h
7.96 km/h:
HR max:197 ( 96%)
HR avg:
178 ( 87%)
Podjazdy:
m
Rower:Kross Level A4

Jel-Car MTB

Sobota, 11 maja 2013 · dodano: 12.05.2013 | Komentarze 0

Wstałem o szóstej, zjadłem PRO-jogurt z płatkami owsianymi, ziarnami, orzechami i suszonymi owocami. Ogarnąłem radar i prognozę. Co ciekawe, w Jeleniej Górze miała być lepsza pogoda niż we Wrocławiu. Podjęliśmy decyzję o wyjeździe, rozkręciłem rower i zapakowałem go do bagażnika. Na miejscu byliśmy około 10. Do biura zawodów nie było kolejki, zapisałem się i odebrałem pakiet startowy.

W pakiecie był żel Enervit o smaku coli, baton Enervit, próbka płynu do płukania NIKWAX, ulotka Train With Watts no i oczywiście numer na kierownicę – 467. Mama zauważyła, że kiedyś miałem podobny – na BM Wrocław ’11 jechałem z 461, dobry znak?

Spotkałem jeszcze Rafała z WFu, i jego towarzysza podróży, następnie zameldowałem się u prowadzącego :>. Około 11: 30 ruszyliśmy objechać trasę, przez to, że byłem bardzo ambitny i chciałem przejechać każdą przeszkodę, trochę brakło nam czasu. Objechaliśmy tylko połowę pętli. Będzie ciekawiej, pomyślałem. O 12 zaczęła się jazda na czas mężczyzn, zawodnicy robili jedno okrążenie, które decydowało o jutrzejszej kolejności startów na Akademickich Mistrzostwach Polski. W oczekiwaniu na Jel-Car MTB oglądałem kwalifikacje, robiłem zdjęcia, oglądałem stoisko Shimano. Pod koniec słońce zaszło całkiem za chmury i zaczął padać deszcz. Na tyle mocno, że schowałem się w samochodzie. Do 15 trasa była już ładnie rozjeżdżona, a do tego jechałem w większym błocie niż Marek Konwa, no po prostu nie było szans, żebym pobił jego 12 minut…

Okazało się, że jestem tam najmłodszy i powinienem właśnie siedzieć i uczyć się do matury. Startowaliśmy bez odstępów, pierwsze parędziesiąt metrów jechaliśmy w zwartej grupie. Dopiero pierwszy błotnisty podjazd rozciągnął stawkę. Dalej na rozwidleniu wybrałem ścieżkę ze zjazdem po schodkach, dzięki czemu wyprzedziłem ze dwie osoby. Dojechałem do ścianki, która na zdjęciach w ogóle nie wygląda na stromą. Za pałacem zaczęła się według mnie najciekawsza część – ogólnie jazda po głazach. Bloki zalepiły mi się błotem, miałem problemy z wpinaniem. Na jednym dropie noga ześlizgnęła mi się z pedała, przez co zaliczyłem lądowanie kulami na nosie siodełka D: Później było to, czego nie zdążyłem objechać na treningu, jakieś błotne rynny i uskoki między skałami, w większości się ześlizgiwałem, wstyd ;). Jakoś doturlałem się do bardzo ładnie położonej strefy bufetu – z widokiem na Jelenią Górę. Znowu ścianka, z rękami już było ciężko. Znowu głazy, trochę się nakręciłem, a do tego miałem zaparowane okulary i nie do końca widziałem, co zjeżdżam. Chyba mniej prowadziłem, niż na poprzednim okrążeniu. Następnym razem jadę z opaską na oczach. Kawałeczek asfaltu i dosyć stromy podjazd, który podjechałem tylko i wyłącznie dzięki dopingowi mamy. Gdzieś koło pałacu dostałem dubla, ale i tak byłem zadowolony, że przynajmniej półtora okrążenia zrobiłem. Na tej drugiej części znowu sporo sprowadzałem, bufet i meta.

W kategorii U-23 byłem czwarty z czasem 1:01. Teraz wszyscy mi będą mówić, że czwarte miejsce to najgorsze, bo niewiele do podium zabrakło. Nooo, niewiele, gdybym pojechał 20 minut szybciej :D. Ale ostatni też nie byłem, w U-23 było sześciu zawodników.

Świetnie się bawiłem, pomimo błota, za którym nie przepadam. Dawno się też tak nie ujechałem. Trasa ciekawa, dobrze oznakowana, wszędzie byli sędziowie. Jakbym miał się doszukiwać czegoś na minus, to nie było myjki. Ze strat w sprzęcie, tylko rower do czyszczenia i lekko wygięta tarcza hamulcowa. Już nie mogę się doczekać Złotego Stoku za tydzień.



Zdjęć kilka
najpierw z czasówki AMP
















nowinki shimano


Można było pobawić się ultegrą di2...


...pomacać klamki hamulcowe z Servo Wave...

i wypróbować przerzutkę SLX z wihajstrem.


BTW, widziałem, że sporo ludzi jeździ na axonach.


A to już Jel-Car MTB

















| Komentarze 0 Kategoria zawody


Dane wyjazdu:
45.20 km w 02:42 h
16.74 km/h:
HR max:192 ( 94%)
HR avg:
156 ( 76%)
Podjazdy:
m
Rower:Kross Level A4

maj

Wtorek, 7 maja 2013 · dodano: 10.05.2013 | Komentarze 3

Znowu to samo. Znowu dodaję wpis z opóźnieniem. To nie jest dobre, ani dla mnie, ani dla czytelników tego bloga - ile można czytać suchych notatek z treningów? Przejechałem 45 km w czasie 2h 42'. Średnie tętno wynosiło 156, w porywach doszło do 192 uderzeń na minutę. Pogoda była ładna. Nie mam pojęcia, w ilu procentach wykonałem plan treningowy - wypadłem z niego już bardzo dawno temu, chyba pod koniec stycznia.

Ostrzegam, to zabrzmi dziwnie, ale chyba tylko rower daje mi możliwość bycia sam na sam ze swoimi myślami. Niesamowicie mnie to odpręża. Doceniam każdy fraktalny rozbryzg wody padający na moją skórę. Każdy wdech ciepłego powietrza. Czuję się uniesiony, gdy moje Saguaro wgryzają się w ścieżkę pokrytą świeżo opadłymi, mocno pachnącymi, płatkami dzikich jabłoni. Delikatny zapach bzu, przypomina zapach morza. Gdy podjedzie się bliżej, staje się mocny, aż nie do wytrzymania. Jadę i słucham myślotoku, to jak sen - jest tworzony przeze mnie, a i tak nie wiadomo, co będzie dalej. Nie sposób zapamiętać każdego docierającego bodźca, ale zawsze zostają po nich ślady, które pozwolą przetrwać długie zimowe miesiące. Będą przynosić uśmiech, zapełniać pustkę. To dlatego, moje serce zaczyna bić mocniej, gdy tylko pomyślę o cudach, jakie kryje Las Mrozowski.

Jest niesamowity. Za każdym razem, gdy pomyślę, że poznałem go w całości, on zmienia się, pokazuje niezbadane zakątki. Integruje się ze mną, uzależnia i nie chce wypuścić.

Od zawsze szukałem ciekawych ścieżek w okolicy. Patrzyłem w stronę Ślęży, patrzyłem na Wzgórza Trzebnickie> Jak to często bywa, nie to, czego chcemy, ale dokładnie to czego potrzebujemy, jest całkiem blisko nas. Ale zawsze wiatr wiał w złą stronę, światła inaczej się układały, powietrze powoli uciekało z dętki, zmrok gnał do domu. Tragedią jest, że można w całym swoim życiu nie natrafić na takie miejsce, ale jeszcze większą jest je znaleźć i stracić.