Ten blog prowadzi tajemniczyjogurt z miasta Wrocław. Z bikestats przejechałem już 21369.63 km

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Archiwum

Wpisy archiwalne w kategorii

zawody

Dystans całkowity:170.70 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:10:23
Średnia prędkość:16.44 km/h
Maks. tętno maksymalne:197 (96 %)
Maks. tętno średnie:178 (87 %)
Liczba aktywności:5
Średnio na aktywność:34.14 km i 2h 04m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
35.90 km w 01:42 h
21.12 km/h:
HR max: (%)
HR avg:
(%)
Podjazdy:
m
Rower:Kross Level A4

OMW w RJnO #1 - Las Mokrzański

Niedziela, 30 marca 2014 · dodano: 02.04.2014 | Komentarze 0

Pierwsze zawody w tym sezonie, pierwsze zawody na orientację i pierwszy występ w barwach Mitutoyo Dema PWr Team. Do szóstego punktu jechałem sam, później dogonił mnie Krystian z teamu i dalej jechaliśmy razem, po 10 oddzieliłem się i wyprzedziłem Krystiana. Za to między punktem 12 i 13 straciłem trochę czasu na błądzeniu po bagnach i Krystian dogonił mnie na 14 - Wiśniowej Górze. Dalej w sumie już jechaliśmy razem do mety.

MAPA

Miejsce 7/40 w kategorii M-20. Całkiem nieźle jak na marzec i zerowe doświadczenie z orientacją. Zabawa całkiem fajna, chyba wybiorę się na kolejne edycje.






| Komentarze 0 Kategoria zawody


Dane wyjazdu:
30.60 km w 01:41 h
18.18 km/h:
HR max:190 ( 93%)
HR avg:
173 ( 84%)
Podjazdy:
m
Rower:Kross Level A4

IM Motion MTB Cross Country - pierwsze podium

Sobota, 10 sierpnia 2013 · dodano: 11.08.2013 | Komentarze 5

... czyli wyścig o puchar wójta gminy Wisznia Mała. O wyścigu dowiedziałem się jakoś w zeszłym tygodniu, więc ścig dosyć spontaniczny.

Na godzinę przed startem zrobiłem sobie rozgrzewkę, wróciłem do samochodu, a tu informacja, że start jest opóźniony o godzinę. No trudno. Poczekałem pół godziny i zrobiłem kolejne kółko po okolicy. W tym czasie Kuba wybył w trasę szukać miejsca do fotografowania zawodników.

O 13 ustawiliśmy się na starcie. Trafiło mi się miejsce nieco za połową, przez co musiałem się na początku rozpychać. Po Pierwszym okrążeniu zrobiło się luźniej. Podłączyłem się do trójki kolarzy, po chwili dwóch gdzieś zniknęło. Zostałem ja i jeden zawodnik z Im-Motion. I tak już jechaliśmy razem całe drugie okrążenie i prawie całe trzecie.

Trasa była ciekawa i trochę mnie zaskoczyła. Po filmiku spodziewałem się głównie polnych dróg. Ale zapomniałem, że to trzebnickie polne drogi, które miejscami są pokryte śliską gliną :>. Na niektórych zjazdach trzeba było uważać. Do tego trochę kocich łbów (no w końcu to KOCIE Góry). Dwa trudniejsze podjazdy - jeden z błotem (trzy razy podjechany), drugi stromy z jakimś gruzem. No i właśnie na tym gruzowym wyprzedził mnie na trzecim kółku zawodnik IM Motion, a później poprawił na technicznej sekcji w lasku. Pomimo tego, że nawet chyba nie hamowałem nie udało mi się go dogonić. Wygrana w świetnym stylu :). Lasek w Borkowicach rozpoczynał się singielkiem między drzewami, później singiel przechodził w długi zjazd wąwozem a kończył zakrętem w lewo i ścianką w dół. A teraz gwóźdź programu - przejazd przez Lubniówkę. Głębokość wody gdzieś do łydki. Później krótki podjazd, zjazd polną drogą, trochę kocimi łbami, i po płaskim już do mety.

Wyniki:
Open M: 16
M1: 3

Międzyczasy:
00:33:00 /15
01:06:17 /15
01:40:39 /16

Ha ha, pierwszy raz zająłem miejsce na podium :). Pierwszy raz od kiedy zacząłem się ścigać, a zacząłem w 2010 roku. Takie ładne pożegnanie z kategorią M1 :). Wychodzi na to, że to mój czwarty sezon "na poważnie" na rowerze. To wystarczająca liczba sezonów, żeby mi się mieszały wrocławskie bikemaratony. Pierwszego w 2010 nie pamiętam zbyt dobrze, bo jechałem na antybiotyku, ale pamiętam objazd. Było ciemno, pochmurno, deszczowo, zakładałem majtki do spodenek rowerowych i potrafiłem zabłądzić w Lesie Mokrzańskim (oczywiście, nie podczas oficjalnego objazdu) :D.

Jak już sobie siedzę i piszę, to pochwalę organizatorów. Trasa, oznakowanie trasy, nagrody, jedzenie, pomiar czasu wszystko super. Serio, warto jeździć na takie kameralne zawody xc. Jest fajna atmosfera, a organizacja stoi na lepszym poziomie niż na co poniektórych maratonach. W pakiecie była kiełbasa i piwo (wymienne na izotonik) oraz mała lampka gianta. Do tego pucharki dla zwycięzców I-III oraz duży puchar Wójta gminy i ramy Cube dla zwycięzcy i zwyciężczyni open.

Oprócz pucharka dostałem lampkę przednią Krossa i koszyk na bidon Gianta

Trochę popłynąłem, ale jest pierwsza w nocy i najadłem się sera, a do tego trzyma mnie powyścigowy haj. Ale faza.











| Komentarze 5 Kategoria zawody


Dane wyjazdu:
54.00 km w 02:35 h
20.90 km/h:
HR max:189 ( 92%)
HR avg:
174 ( 85%)
Podjazdy:
m
Rower:Kross Level A4

BM Wrocław 2013

Sobota, 22 czerwca 2013 · dodano: 08.07.2013 | Komentarze 0

Długo nie mogłem się zabrać za wpis z tego maratonu, no bo co tutaj pisać. Rano obudził mnie deszcz, zacząłem szykować rower tylko dlatego, że w piątek była ładna pogoda i pojechałem do biura zapłacić wpisowe. Nie miałem ochoty na powtórkę z zeszłego roku. Na szczęście około 10 przestało padać i wszystko zaczęło wysychać.

Na miejscu pogadałem z Konradem (kondzios230) i ustawiłem się w sektorze. Nagłośnienie było słabe, w 4 sektorze rozmowy zagłuszały spikera, albo 4 sektor był po prostu taki wygadany :D

Trasa była nieco inna jak na objeździe i mapkach, ale to jest standard we Wrocławiu. Pojechałem sobie mega i dojechałem do mety na 324 miejscu z 600. Siostrze Konrada poszło o niebo lepiej, zajęła 2 miejsce w kategorii KM. Nieźle.

A tak bardziej podsumowując, to chyba jakiś zmęczony byłem bo jechało mi się całkiem bez polotu. Miasteczko trochę smętne się wydawało, ludzi jakby mniej - ten maraton nie pasuje do czerwca.















| Komentarze 0 Kategoria zawody


Dane wyjazdu:
37.60 km w 02:50 h
13.27 km/h:
HR max:189 ( 92%)
HR avg:
175 ( 85%)
Podjazdy:
m
Rower:Kross Level A4

Volvo MTB Marathon Złoty Stok

Niedziela, 19 maja 2013 · dodano: 23.05.2013 | Komentarze 0

Start w Złotym Stoku miałem w planach od dawien dawna. Zaryzykuję stwierdzenie, że od 2011. O dystansie mega myślałem nawet dłużej. W końcu się udało – obie rzeczy naraz, a nawet trzy – Góry Złote jako miejscówka, MTB Marathon jako cykl zawodów i dystans MEGA! Jak tak dalej pójdzie z tymi planami i celami to w grudniu będę nurkować w meksykańskich Cenote.

Po sobotnim Jel-Carze musiałem nieco naprostować tarcze, założyłem też dętki Geaxa. Rano szybkie pakowanie i jazda do Złotego Stoku. Na miejscu spora kolejka do biura, stałem ponad godzinę po odbiór opłaconego wcześniej numeru. Podobno do 8:00 nie było prawie nikogo. No cóż… kto wcześnie wstaje, ten chodzi niewyspany…
Trafił mi się numer 1701, całkiem fajny. Do mocowania numerków są zipy, a nie jakieś sznureczki, na plus! Do kieszeni włożyłem trzy żele w tubkach i jeden w woreczku, który dostałem tydzień temu jako gratis. Po złożeniu roweru pojeździłem trochę, żeby wyregulować siodełko, a następnie ustawiłem się w sektorze. pomyślałem, że warto by obniżyć nieco ciśnienie w oponach. Odkręciłem nakrętkę wentyla w przednim kole, nacisnąłem lekko zaworek. Puściłem, ale nadal słyszę głośne SSSSSSSS.
-Tylko nie to – myślę, w międzyczasie nerwowo nakładam ślinę na palce i wkładam paznokieć w wentyl. Nie czuję igły – weszła za głęboko. Używam wypukłej zakrętki wentyla, jednocześnie analizując, czy wystarczy mi czasu na zmianę dętki. Wentyl odpuszcza. W ślinie nie widać ani jednego pęcherzyka powietrza. Uff.
Start opóźnia się o jakieś 10 minut. Zdążyłbym. Opóźnienie wykorzystuję na zebranie informacji o tym, co może mnie czekać. Zapowiada się fajnie. Odliczanie i start.

Chciałbym opisać całą trasę, ale to, co zapamiętałem jest mocno niechronologiczne. Chyba miałem lepsze rzeczy do roboty, niż zapisywanie każdego zakrętu i kamienia. Najpierw 8 km podjazdu. Szło mi bardzo dobrze – wreszcie tętno nie szaleje i mogę je trzymać w zakresie 180-185. Po podjeździe pierwszy zjazd – stawka była jeszcze zbita, przez co niektórzy się zatrzymywali i trzeba było ich omijać. Szkoda, bo był bardzo przyjemny. Fajny był jeszcze moment z jazdą po korzeniach i kamieniach wzdłuż jakiegoś strumienia, a później przejazd przez tę rzeczkę. Bufet, biorę napój, zjadam żel i ciastko. Podjazd na Borówkową najpierw prowadził leśnymi drogami, później zamienił się w stromą ścieżkę. Dałem radę :)
Zjazd po kamieniach i korzeniach. Super! Pełen ogień w dół! Chociaż po paru kilometrach takiego czegoś moje ręce miały już dość. Trzeci bufet – zjadam pomarańczę, uzupełniam bidon. Zostaje ostatni podjazd. Na początku starałem się podjeżdżać, ale skurcze w nogach wygrały i musiałem trochę odpuścić. Zjazd do mety to głównie szuter, z wplecioną jedną ciekawszą ścieżką.

Podsumowując. Start udany. Świetna pogoda, świetna trasa. Sprzęt jak zwykle niezawodny. Ani razu nie zabrakło mi trakcji, Saguaro to świetne opony na takie warunki. Bufety dobrze zaopatrzone. NA mecie bufet z makaronem – do wyboru z serem i wiśniami albo z sosem bolońskim. Wybrałem z serem. Dwa razy musiałem zsiadać z roweru na zjazdach – raz bo ktoś się zatrzymał przede mną, a drugi raz przy przechodzeniu przez rzeczkę, kamienia były za duże i za śliskie :D. Pod górę też jest już całkiem ok., w porównaniu do Piechowic albo innych wyjazdów w góry. Dziwne, bo zimą jeździłem tylko na trenażerze, a wiosną w sumie tylko w weekendy. Nie ważne. Nigdy więcej mini, tam można być zadowolonym tylko z wyniku ;)

73/94 w M2
225/393 OPEN MEGA
Tylko nie wiem dlaczego, ale od niedzieli spadłem o trzy miejsca w klasyfikacji :/



























Wrócę na ten maraton za rok. Może giga?

| Komentarze 0 Kategoria zawody


Dane wyjazdu:
12.60 km w 01:35 h
7.96 km/h:
HR max:197 ( 96%)
HR avg:
178 ( 87%)
Podjazdy:
m
Rower:Kross Level A4

Jel-Car MTB

Sobota, 11 maja 2013 · dodano: 12.05.2013 | Komentarze 0

Wstałem o szóstej, zjadłem PRO-jogurt z płatkami owsianymi, ziarnami, orzechami i suszonymi owocami. Ogarnąłem radar i prognozę. Co ciekawe, w Jeleniej Górze miała być lepsza pogoda niż we Wrocławiu. Podjęliśmy decyzję o wyjeździe, rozkręciłem rower i zapakowałem go do bagażnika. Na miejscu byliśmy około 10. Do biura zawodów nie było kolejki, zapisałem się i odebrałem pakiet startowy.

W pakiecie był żel Enervit o smaku coli, baton Enervit, próbka płynu do płukania NIKWAX, ulotka Train With Watts no i oczywiście numer na kierownicę – 467. Mama zauważyła, że kiedyś miałem podobny – na BM Wrocław ’11 jechałem z 461, dobry znak?

Spotkałem jeszcze Rafała z WFu, i jego towarzysza podróży, następnie zameldowałem się u prowadzącego :>. Około 11: 30 ruszyliśmy objechać trasę, przez to, że byłem bardzo ambitny i chciałem przejechać każdą przeszkodę, trochę brakło nam czasu. Objechaliśmy tylko połowę pętli. Będzie ciekawiej, pomyślałem. O 12 zaczęła się jazda na czas mężczyzn, zawodnicy robili jedno okrążenie, które decydowało o jutrzejszej kolejności startów na Akademickich Mistrzostwach Polski. W oczekiwaniu na Jel-Car MTB oglądałem kwalifikacje, robiłem zdjęcia, oglądałem stoisko Shimano. Pod koniec słońce zaszło całkiem za chmury i zaczął padać deszcz. Na tyle mocno, że schowałem się w samochodzie. Do 15 trasa była już ładnie rozjeżdżona, a do tego jechałem w większym błocie niż Marek Konwa, no po prostu nie było szans, żebym pobił jego 12 minut…

Okazało się, że jestem tam najmłodszy i powinienem właśnie siedzieć i uczyć się do matury. Startowaliśmy bez odstępów, pierwsze parędziesiąt metrów jechaliśmy w zwartej grupie. Dopiero pierwszy błotnisty podjazd rozciągnął stawkę. Dalej na rozwidleniu wybrałem ścieżkę ze zjazdem po schodkach, dzięki czemu wyprzedziłem ze dwie osoby. Dojechałem do ścianki, która na zdjęciach w ogóle nie wygląda na stromą. Za pałacem zaczęła się według mnie najciekawsza część – ogólnie jazda po głazach. Bloki zalepiły mi się błotem, miałem problemy z wpinaniem. Na jednym dropie noga ześlizgnęła mi się z pedała, przez co zaliczyłem lądowanie kulami na nosie siodełka D: Później było to, czego nie zdążyłem objechać na treningu, jakieś błotne rynny i uskoki między skałami, w większości się ześlizgiwałem, wstyd ;). Jakoś doturlałem się do bardzo ładnie położonej strefy bufetu – z widokiem na Jelenią Górę. Znowu ścianka, z rękami już było ciężko. Znowu głazy, trochę się nakręciłem, a do tego miałem zaparowane okulary i nie do końca widziałem, co zjeżdżam. Chyba mniej prowadziłem, niż na poprzednim okrążeniu. Następnym razem jadę z opaską na oczach. Kawałeczek asfaltu i dosyć stromy podjazd, który podjechałem tylko i wyłącznie dzięki dopingowi mamy. Gdzieś koło pałacu dostałem dubla, ale i tak byłem zadowolony, że przynajmniej półtora okrążenia zrobiłem. Na tej drugiej części znowu sporo sprowadzałem, bufet i meta.

W kategorii U-23 byłem czwarty z czasem 1:01. Teraz wszyscy mi będą mówić, że czwarte miejsce to najgorsze, bo niewiele do podium zabrakło. Nooo, niewiele, gdybym pojechał 20 minut szybciej :D. Ale ostatni też nie byłem, w U-23 było sześciu zawodników.

Świetnie się bawiłem, pomimo błota, za którym nie przepadam. Dawno się też tak nie ujechałem. Trasa ciekawa, dobrze oznakowana, wszędzie byli sędziowie. Jakbym miał się doszukiwać czegoś na minus, to nie było myjki. Ze strat w sprzęcie, tylko rower do czyszczenia i lekko wygięta tarcza hamulcowa. Już nie mogę się doczekać Złotego Stoku za tydzień.



Zdjęć kilka
najpierw z czasówki AMP
















nowinki shimano


Można było pobawić się ultegrą di2...


...pomacać klamki hamulcowe z Servo Wave...

i wypróbować przerzutkę SLX z wihajstrem.


BTW, widziałem, że sporo ludzi jeździ na axonach.


A to już Jel-Car MTB

















| Komentarze 0 Kategoria zawody