Piątek, 26 kwietnia 2013 · dodano: 26.04.2013 | Komentarze 0
W południe było już bardzo ciepło, ale wcześniej nie mogłem wyjść na rower. Zabrałem ze sobą cały bidon izotoniku i batona. W lesie sucho, nawet błota na zakręcie nie ma. Później pojechałem do Mrozowa, ścieżką przez rowy do pałacu na wodzie.
Bardzo lubię te rowy, zwłaszcza pierwszy i drugi. Nawet jakiegoś drapieżnego ptaka widziałem. Za pałacem wjechałem w las i pokręciłem się tam trochę, żeby zobaczyć, co się pozmieniało. Zrobiłem cztery kółka po wąwozie koło cmentarza. Lubię tamten zjazd, to jest bardzo fajny zjazd. Są tam dwa fajny dropy, jak się puści hamulce to jest miodnie. Bawiłem się aż tak dobrze, że zacząłem się zastanawiać, czy to legalne ;)
W końcu podobno wszystko co sprawia przyjemność powoduje raka, tuczy, albo jest nielegalne :D
Po wąwozie czas na urwisko. Tam to już w ogóle cuda, szkoda, tylko, że takie zarośnięte te ścieżki i miejscami leżą jeżyny z kolcami. Polecam! I zapraszam do przecierania szlaków!
Tutaj ścieżka jest centralnie na środku (tak jakby pionowa linia), zaczyna się niepozornie, a kończy się fajnie. Tylko wyjeżdża się na jakimś podwórku.
Na agrafkę już nie pojechałem, bo to by było już przedawkowanie :D. Powrót przez pola, nic ciekawego. Na Głównej wypiłem ostatni łyk picia. Pomyśleć, że kiedyś w ogóle nie zabierałem nic ze sobą...
Używam obecnie czerwonego FL, nawet pęd powietrza go wypłukuje i po 15 km napęd już hałasuje.
Niedziela, 21 kwietnia 2013 · dodano: 25.04.2013 | Komentarze 0
Po wczorajszej prawie setce wypadało się rozjechać, więc wybrałem się z mamą i bratem na wycieczkę. Najpierw przez uprawy leśne do Lasu Mokrzańskiego. Odwiedziliśmy Lisie jamy i taką łysą górkę (nie ma nazwy), a za nią znalazłem fajną ścieżkę.
Później pojechaliśmy do Lasu Mrozowskiego na Starą Cegielnię. Tam spotkaliśmy jeszcze jakiegoś innego rowerzystę, który ćwiczył zjazdy. Co ciekawe, powiedział, że ten na którym w poprzedniej relacji zaliczyłem wywrotkę jest jednym z trzech i nie ma go być na maratonie. Na trasie ma być jakiś łatwiejszy. Dzisiaj szło mi lepiej, jednak co wypoczęty człowiek, to wypoczęty człowiek. Za pierwszym razem się zaciąłem, ale za drugim już judało mi się skręcić w lewo i trafić w ścieżkę. Za trzecim albo czwartym trochę mnie poniosło i chciałem zjechać cały. Tak to wyglądało:
jest w hd, jakby co
W drodze powrotnej mieliśmy zahaczyć o pałac w Wojnowicach, ale się rozmyśliliśmy i wróciliśmy przez uprawy do domu. Bardzo dziękuję wszystkim kamerzystom :)
Sobota, 20 kwietnia 2013 · dodano: 21.04.2013 | Komentarze 6
Wreszcie nie miałem daleko na miejsce zbiórki, na parking pod Orbitą dotarłem w 10 minut. Dzisiaj było chłodniej niż wczoraj, chwilę nawet kropił deszcz. Wydawało mi się, że przyjechało mniej osób zapisanych do grupy niż na pierwszym wyjeździe ;).
WF zaczęliśmy od jazdy po Lesie Pilczyckim, spotkaliśmy paintballowców. Sam lasek mam pod samym nosem, ale ostatni raz byłem tam we wrześniu i to na pieszo, z aparatem.
Pod Mostem Rędzińskim nie ma już tego pożerającego koła błota, może poprawili jakąś meliorację czy coś.
Dalej Królewiecką na Marszowice i do lasu. W lesie nic ciekawego, po przejechaniu szosy na Brzezinę trochę wyrwałem do przodu to mi się udało dwie sarny zobaczyć :). Później wjechaliśmy do Lasu Mrozowskiego, natrafiliśmy na wycinkę, musieliśmy się przedzierać przez chaszcze i jeżyny. Później trochę pól, łąk, bagienek, piasku. Górki w Lesie Miękinia. Po wyjeździe z lasu musiałem zmienić dętkę, bo mi gdzieś chyba jakiś kolec przebił i bardzo powoli schodziło powietrze.
Rok temu, na oficjalnym objeździe też przebiłem tam dętkę i musiałem wracać do Wrocławia szosą. A były to kilogramowe Kellysy Grippeny... Mam strasznego pecha do tych okolic. Gdy przekraczam linię Białków-Łąkoszyce, to czuję się, jakbym zbliżał się do jakiegoś jądra ciemności. I jeszcze ta wyciskająca soki z człowieka nawierzchnia - ni to błoto, ni to trawa i tak się jedzie po płaskim, mieląc jednostajnie pedały na jakimś wolnym przełożeniu. Mijając takie same trawy, takie same cieniutkie drzewa, wciąż te same widoki na horyzoncie.
Dojechaliśmy do Wojnowic, przejechaliśmy przez rowy koło pałacu. Do samego pałacu nie wjeżdżaliśmy, szkoda. W Lesie Mrozowskim było trochę ciężko, drwale zwinęli ścieżki, miałem nawet przez to problem ze zorientowaniem się.
W międzyczasie sklep w Brzezinie i asfaltowy podjazd.
Pojechaliśmy na nowy gwóźdź programu na maratonie. Za pierwszym razem coś próbowałem sprowadzać, później zrezygnowałem i chciałem wrócić na górę. Śliska glina nie ułatwiała mi tego zadania, pomimo zapierania się rowerem i tak musiałem ostrożnie stawiać stopy. Parę razy zsunąłem się ale w końcu udało mi się wdrapać.
Drugie podejście było ciekawsze. Zjechałem początek, na zakręcie nie wycelowałem w ścieżkę. Żeby uchronić się od przywalenia główką ramy w drzewo złapałem się mniejszego drzewa obok. Normalnie bym zahamował, ale tyłek miałem już na kole, a a przednie się blokowało. Dobrze, że nie ubrałem odzieży termo na nogi, o bym teraz ie miał kalesonów :>. W sumie mam tylko jakieś głębsze zadrapanie na kostce, lekkie otarcia od jeżyn na nogach i siniaka na udzie. W sumie dawno się nie wyglebiłem, więc nawet mi się podobało. raz na jakiś czas można :D.
Później pojechaliśmy na agrafkę, jeszcze ktoś przebił dętkę, więc zjadłem sobie trzeciego batona.
Później polami do Lasu Mokrzańskiego. Na Wiśniowej też ścinka, musieliśmy zrezygnować z podjazdów. Już na Osiedlu Malowniczym Krzyśkowi poszła dętka, więc zostałem z nim i Michałem i dobrze zrobiłem, bo poratowałem pompką. Michał miał jakąś taką z wężykiem, co przy odkręcaniu jej, odkręcał się także rdzeń wentyla Presty. Później pojechaliśmy przez Marszowice, Główną, Królewiecką, pod stadionem. Na Lotniczej się oddzieliłem i wróciłem do domu. Na Głównej widzieliśmy wypadek, okazało się, że jedna kierowca miała dwa promile alkoholu we krwi i wjechała czołowo w samochód na drugim pasie. Nawet jak się jedzie przepisowo, to można mieć pecha.
Co do samej trasy, to już się nie dziwię, że wycięli z mini ten kawałek obok Brzeziny, nawet zejść jest tam ciężko. Mini stało się w ten sposób wyjątkowo nudne - same leśne dukty i długość 20 km. Teraz tu już jeżeli jechać, to tylko na mega. Na ten zjazd po wyrobisku gliny muszę się wybrać i go troszkę lepiej ogarnąć ;)
Piątek, 19 kwietnia 2013 · dodano: 21.04.2013 | Komentarze 0
Cały ostatni tydzień był bardzo ciepły, niestety musiałem go spędzić w szkole. Wczoraj było nawet ponad 20*C. Dzisiaj z rana padał deszcz, gdy wróciłem do domu to z nudów zmieniłem opony na nowe zwijane Geaxy Saguaro 26x2.0, a gdy tylko się przejaśniło szybko się ubrałem i wyszedłem na rower. Jak ja już dawno nie jeździłem w krótkich spodenkach :D
Nawet nie zrobiłem sobie jakiejś krótkiej rozgrzewki, tylko od razu przetoczyłem się dosłownie jak burza przez single nad Stawem Pilczyckim. Różnica względem Schwalbe SS bardzo na plus, lepszą przyczepność czuć nawet na suchym. Takiego flow na tych ścieżkach też dawno ie miałem, wykres na stravie pokazuje prędkość rzędu 30 km/h, całkiem nieźle :D
Później standardowo do lasu, przez las, przez stadninę, później koło cmentarza w Mrozowie. Strasznie lubię tę dróżkę biegnącą pod jego płotem, zawsze jest z niej ładny widok na Las Miękinia i dwa najwyższe jego szczyty. Dodatkowo po tej "dolince" zaczynał snuć się dym i mgła, prawie jak w górach ;).
Dalej do pałacu na wodzie, powrót polami. Na Głównej usłyszałem, że coś mi łańcuch obciera. Okazało się, że urwałem śrubkę od blatu korby. Dokręciłem pozostałe torxem, a w domu zrobiłem przeszczep śrubek z szosówki. Będę musiał w poniedziałek podjechać do rowerowego.
Niedziela, 14 kwietnia 2013 · dodano: 20.04.2013 | Komentarze 0
Rozjazd po wczorajszym - dwie godziny jazdy po Górce Skarbowców i Wzgórzu Andersa. W grupie o wiele przyjemniej jeździ się po mieście. Za jazdę po chodnikach, czerwone światła, przejazdy po przejściu dla pieszych by się uzbierało ze 3000 zł mandatów :D. Ale ciii...
Sobota, 13 kwietnia 2013 · dodano: 20.04.2013 | Komentarze 0
Wyjazdowe zajęcia miały się skończyć w połowie kwietnia, ale z powodu ataku zimy ich rozpoczęcie nieco się przesunęło :D. Przyznam szczerze, że niezbyt chciało mi się wstawać o 6, żeby naszykować rower, później jechać przez całe miasto na Zakrzów, pod fabrykę whirlpoola, no ale jakoś na wpół śpiąco się tam dotoczyłem.
Na miejscu już było z 5 osób, później dojechała reszta i całą grupą pojechaliśmy w stronę Lasku Bukowego. W laku zrobiliśmy kilka pętli. Byłem już tam raz czy dwa, ale zawsze jeździłem głównymi ścieżkami, nie miałem pojęcia o istnieniu takich fajnych korzenistych zjazdów. Prawdziwe górskie zjazdy w Kocich Górach. Dla samych ścieżek w tym lasku warto nawet było zdawać dwa razy egzamin z analizy.
U mnie obyło się bez strat w sprzęcie, komuś poszła dętka, a jednej osobie skończył się łańcuch. W Trzebnicy zatrzymaliśmy się w sklepie, uzupełniłem bidon. Bardziej zmęczeni wrócili do Wrocławia pociągiem. Pojechaliśmy jeszcze na ten stromy podjazd w Radłowie i wróciliśmy asfaltem o Wrocławia. Z Zakrzowa wróciłem przez milenijkę do domu.
Piątek, 12 kwietnia 2013 · dodano: 23.04.2013 | Komentarze 0
To zabawne, ale dopiero teraz przypomniało mi się, że mam zaległe drobne wyjazdy na BS. Do rowerowego po klocki hamulcowe dla mamy, okładziny hamulcowe dla mnie i smar do łańcucha.
Niedziela, 7 kwietnia 2013 · dodano: 07.04.2013 | Komentarze 0
Po całym przedpołudniu robienia zadanek i korkach z analizy było po prostu za ładnie, żeby wrócić tak po prostu do domu. Z książkami w plecaku do domu wróciłem przez Park Złotnicki, Leśnicę i Las Mokrzański.
Koło wieży ciśnień trochę zabłądziłem i musiałem przejechać przez jakąś podmokłą łąkę, ale za to widziałem, jak komuś sarna wpadła do ogrodu :D. W Lesie Mokrzańskim miało nie być błota (jak donosił jakiś koks z forum bikemaratonu, niech mi teraz rower myje :P), bzdura, było!
Jechałem sobie laskiem, trochę mieliłem korbami w błotku, gdy było sucho to przyspieszałem. Wyprzedziłem trochę spacerowiczów. Jechałem, myślałem sobie, co napiszę na blogu jak wrócę, że wiosna się zaczęła, że endorfinki i takie tam. Zaczął się podjeździk na Wiśniową Górę, tętno 183, skręciłem w boczną ścieżkę, wjechałem na szczyt, zmieniłem bieg na cięższy, zacząłem zjeżdżać północnym stokiem...
Jechałem wpatrzony w ziemię, wyszukując przeszkód, wtem na ziemi zobaczyłem znajomo wyglądający przedmiot, wziąłem go do ręki, tylko tyle zostało z jakiegoś nieszczęśnika, który podążał wcześniej tą ścieżką
Podniosłem wzrok i moim oczom ukazała się
http://youtube.com/watch?v=Me-VhC9ieh0
...
Wycinka na Wiśniowej Górze! Zamiast podjazdu można sobie pochodzić po połamanych krzakach... No cóż, druga zniszczona fajna ścieżka od jesieni. Wróciłem sobie klasycznie Królewiecką do domu, trochę ubłocony ale i tak było bardzo fajnie. Mam nadzieję, że niedługo będą już liście i takie tam :D