Ten blog prowadzi tajemniczyjogurt z miasta Wrocław. Z bikestats przejechałem już 21369.63 km
Zima nas rozpieszcza, słońce, 5*C, bez wiatru, więc jak tu nie skorzystać? Na Szczecińskiej pachniało skoszoną trawą, gdzieś tam na wsi gnojówką. Wiosna ;). Jechało się bardzo przyjemnie.
Płasko
A tu już nie. Na Tąpadła podjechałem tym razem od innej niż zwykle strony, zgodnie z trasą MP.
Na przełęczy chwila przerwy. Szef kuchni poleca dzisiaj keks i lód z elektrolitami w bidonie.
Zjazd tym razem serpentynami, bardzo polecam, jedną prawie skosiłem. Powrót nieco krótszą drogą przez Pietrzykowice. Jak zwykle nie zdążyłem wrócić z Tąpadeł przed zmrokiem. Po przekroczeniu A4 zrobiło się chłodniej, dziwne, bo bliżej miasta powinno być cieplej.
Miałem napisać jeszcze coś mądrego, ale podczas przewijania edytora do dołu zapomniałem, co miałem napisać.
Na przejażdżkę promem się spóźniłem, ale wypadało przejechać się po nowym moście jeszcze w tym roku. Do Głoski dojechałem trochę okrężną drogą, ale za to klimatyczną. Ścieżka wzdłuż tej nowej drogi jest asfaltowa, co mnie bardzo cieszy. Ekrany na moście są przeźroczyste i przyciemnione. W Brzegu Dolnym buduje się ścieżki z kostki. Co kraj to obyczaj.
Zakłady chemiczne w Brzegu dolnym
Wyświetlacz nie działał, zresztą one i tak nie wyświetlają prędkości wiatru. Anemometr szalał. Z drugiej strony Odry jest ładny widok na góry, tutaj chyba Chełmiec (z masztem) w Górach Wałbrzyskich. Ułożyłem sobie małą pętelkę, szkoda, że w większości asfalt był zły lub bardzo zły. Muszę poczytać, czy są tam jakieś odcinki warte polecenia.
Tutaj kawałek dobrego:
A to już mostek na Marszowicach. Dzisiaj jest też nowość - wykres kadencji. Nie jest źle, można się tam czasem wybrać, ale nie w taki wietrzny dzień ;)
Najpierw pojechałem z mamą do sklepu, a później pojechaliśmy razem do lasu. Trochę zimno, ale nie było wiatru. Dzików też nie było. Garmin jest super, na maratonach będę sypać watami, a z roweru chyba będę schodzić tylko do spania. No i oczywiście obowiązkowa fotka licznika, jeszcze z folią :P