Ten blog prowadzi tajemniczyjogurt z miasta Wrocław. Z bikestats przejechałem już 21369.63 km
Wczoraj zrobiłem serwis piasty. Okazało się, że lewy konus jest nieźle wżarty, przez co nie da się wyregulować piasty tak, żeby nie było oporu, ale także luzu. Pojechałem dzisiaj do sklepu po ten konus, ale okazał się zamknięty, więc pojechałem do drugiego, a tam też nieczynne. Wszytko to pod wiatr, na szczęście powrót był z wiatrem w plecy :)
Niby to samo, ale nie do końca. Wiatr trochę mnie zniechęcał, ale jakoś się przekonałem do roweru.
Do Małkowic standardowo, później trochę inaczej, bo przed przejazdem kolejowym odbiłem w prawo do Sadowic. Chyba jeszcze nigdy tamtędy nie jechałem. Asfalt jest całkiem dobry, jest fajny mostek koło pałacu, kawałek szosy przez las i ładna aleja.
Szkoda, że kończy się na DW362, która jest w fatalnym stanie. Dalej jadę do Gniechowic z innym szosowcem, także nie jest nudno. Powrót z wiatrem w plecy, więc nawet się nie zatrzymywałem, żeby zjeść kawałek sernika, który zgarnąłem ze stołu :)
Między pieczeniem, a wieczerzą.
Ciepło jak na grudzień, więc zdemontowałem trenażerową oponę, założyłem szosową i ruszyłem na południe. Początek pod wiatr, powrót z wiatrem w plecy. Szkoda, że zgłodniałem i nie mogłem całkowicie tego wykorzystać.
Pękło 5000 km. Jest rozbieżność między BS, a Stravą, więc wynik na Stravie traktuję jako oficjalny. 5007 km. Zawsze chciałem mieć 5000 km.