Piątek, 9 marca 2012 · dodano: 09.03.2012 | Komentarze 9
Pojechałem z Kubą na urwisko, obadaliśmy je, a później znaleźliśmy kusząco wyglądającą ścieżkę. Warto było nią pojechać, zdjęcia mówią same za siebie :)
Wybrałem się objechać trasę i nie wiem, czy to ja jestem zmęczony, czy to wina masakrycznego błota (wycinka wszędzie) czy tego, że org nie dał śladu gps i trochę błądziłem, próbując domyślić się, co kartograf miał na myśli, ale średnia wyszła dość niska a i ja wróciłem do domu wykończony i wygłodniały.
Wiosna daje się we znaki i chyba trzeba zacząć zabierać coś do picia ze sobą.
bystra woda w Lesie Mokrzańskim (Łękawica)
Znalazłem też ciekawe urwisko - co najmniej 12 metrów w dół. Ten las nie przestaje mnie zaskakiwać.
Na tym zdjęciu widać to lepiej, a na horyzoncie są wzgórza Trzebnickie. Po tym, jak zrobiłem krótki postój na grani stwierdziłem, że jest już dość późno i chyba lepiej wracać do domu. Zjechałem z trasy maratonu i pojechałem asfaltem przez Brzezinę.
Jednak rozcięcie ochraniacze przez gałąź, kąpiele błotne i dwunastometrowe urwisko to wciąż zbyt mało wrażeń by wrócić do domu. W Brzezinie zauważyłem leżącego przy krawężniku rowerzystę. Na szczęście był przytomny, choć lekko oszołomiony. Chwilę po mnie zatrzymał się inny kierowca i zdecydował się zadzwonić po karetkę, pomimo, że ten rowerzysta co chwilę zmieniał zdanie - czy wzywać, czy nie. Niby miał tylko mały krwotok z nosa, ale przy uderzeniu w głowę nigdy nic nie wiadomo, a i przy rozmowie wspominał, że "miał atak i od dłuższego czasu mu się tak zdarza". Później przyjechał kolejny kierowca, znajomy tego rowerzysty, więc pojechałem dalej.
Trzeba poczekać aż wszystko trochę podeschnie i można próbować znowu. Ślad wygląda "nie bardzo"