Ten blog prowadzi tajemniczyjogurt z miasta Wrocław. Z bikestats przejechałem już 21369.63 km

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Archiwum

Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2014

Dystans całkowity:673.70 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:76:36
Średnia prędkość:8.80 km/h
Suma podjazdów:2089 m
Liczba aktywności:16
Średnio na aktywność:42.11 km i 4h 47m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
18.50 km w 01:11 h
15.63 km/h:
HR max: (%)
HR avg:
(%)
Podjazdy:
m
Rower:Kross Level A4

OMW w RJnO #2 - Szczodre

Niedziela, 11 maja 2014 · dodano: 19.05.2014 | Komentarze 0

Drugi start w ten weekend. Powiem od razu, że nie poszło mi za dobrze. Nie sprawiłem sobie jeszcze mapnika, miałem tylko taki prowizoryczny z koszulki, z którego trzy razy wyleciała mi mapa. W końcu schowałem ją do kieszeni. Było dużo błota, więc ciężko było się orientować trzymając mapę w ręce i jeszcze kierować rowerem, także często się zatrzymywałem. W Lesie w Szczodrem nigdy nie byłem, jedynie przejeżdżałem szosą obok. Całkiem fajny, jest kilka małych górek i jeziorka. Krystian ukończył zawody na miejscu 3. w M-20, a ja na 9.. Może w Wojnowicach pójdzie mi lepiej, ale to dopiero jesienią. W klasyfikacji generalnej jestem 6. Moja mama też ładnie pojechała i zajęła 2. miejsce w kategorii.





Dane wyjazdu:
38.30 km w 02:38 h
14.54 km/h:
HR max: (%)
HR avg:
(%)
Podjazdy:
m
Rower:Kross Level A4

MTB Marathon #2 - Złoty Stok

Sobota, 10 maja 2014 · dodano: 12.05.2014 | Komentarze 8

Punktualność niestety nie jest moją mocną stroną. Nie spóźniłem się na start, ale tylko przy pomocy brata zdążyłem odebrać numer i złożyć rower. O rozgrzewce nie było już mowy, pojechałem prosto do sektora. Mimo braku rozgrzewki, początek jechało mi się dobrze - dosyć sprawnie przeskakiwałem kolejne grupki, wraz z zawodnikiem Sport-Profit. Zatrzymałem się na takiej z zawodnikami Old School MTB Gdynia, teamu znanego z inicjatywy Illegal XC, i tak zjechałem z Jawornika do Orłowca i pierwszego bufetu. Na podjeździe z Orłowca zacząłem im powoli uciekać, widać to tutaj. Swoją drogą to bardzo ciekawe narzędzie, o wiele lepsze niż międzyczasy.

Zjazd poszedł mi całkiem sprawnie, według stravy urwałem 4 sekundy w stosunku do poprzedniego roku (56 zamiast 60). Następnie kolejny długi podjazd i łatwy zjazd do Wrzosówki i Lutyni. Na bufecie napełniłem bidon, niższy środek ciężkości zawsze się przyda. Byłem już  kiedyś na pieszo w tej okolicy, z łąk w pobliżu Przełęczy Lądeckiej roztacza się wspaniały widok na Śnieżnik i inne góry. Na szczęście był on za plecami, więc nie rozpraszał mnie ;). Teraz zaczęło się najlepsze - trzeci długi podjazd - na Borówkową. Podjechałem znacznie więcej niż rok temu - oprócz początku wokół złamanego drzewa i jakiegoś bardziej stromego fragmentu z kamieniami.

Po podjeździe jak to zwykle bywa - zjazd. W tym wypadku jest to 2,5 km po kamieniach w dół. co prawda w większości trzymają się gleby, ale i tak jest to męczarnia dla ramion. Jechałem raczej sam lub w luźnej grupce, więc nie musiałem nadużywać hamulców - odciążyło to trochę ręce. Zjazd sam w sobie jest bardzo ciekawy i nie mogłem się go doczekać od samego startu. Mój ulubiony fragment to takie jakby schody ułożone z korzeni w rynnie. Czas na kącik chwalbipięty - zjechałem w 11 minut zamiast w 13 i jeszcze zdążyłem w międzyczasie wylecieć z roweru. Szkoda, że nikt tego nie widział, bo chętnie bym się dowiedział co ja tam zrobiłem. Chyba za szybko wszedłem w zakręt ze słabą widocznością, odbiłem się od kamienia i poszedłem w jagody jak dzik w żołędzie. Już się cieszyłem, że udało mi się opanować sytuację, kiedy wylądowałem znowu na ścieżce i w jakiś sposób poleciałem przez kierownicę. Na szczęście rower ani strój nie ucierpiał.

Został ostatni podjazd. Na samym początku złapały mnie skurcze, więc szybko napiłem się izotoniku i po chwili przeszły. Później jechałem na granicy skurczów - popijałem drobnymi łykami i starałem się nie stracić równowagi. Do połowy dawałem radę, ale później zacząłem pchać. Kawałek podjechałem, później znowu trochę poprowadziłem. Lepiej niż ostatnio, ale może w przyszłym roku podjadę całość. Dalej to już OGIEŃ do mety!

Jestem zadowolony ze startu, widać dużą poprawę względem ubiegłego roku. Szczyt formy także dał się odczuć. Czas na garść statystyk. Rok temu trasa miała 36,3 km długości, pokonałem ją w czasie 2:57. W tym roku trasa miała długość 39,2 km (dłuższy podjazd z Lutyni na Borówkową), było nieco wilgotniej i chwilami chłodno. Przejechałem ją w 2:45. Różnica wygląda na nieznaczną, ale gdybym tak jechał rok temu, to mógłbym wykręcić czas 2:32. Prawie pół godziny różnicy. Cel treningowy był taki, żeby urwać pół godziny względem zeszłego roku. Biorąc poprawkę na odrobinę gorsze warunki i dłuższą trasę uznaję go za wypełniony. Miejsce open przed połową stawki również jest całkiem OK. Niestety do "pierwszej setki" znowu trochę zabrakło. Podobno porównywanie wyników open między zawodami to trochę jak porównywanie średnich prędkości z dwóch różnych treningów. Zależy od wielu czynników, ma znaczenie tylko tu i teraz, ale miło by było zobaczyć kiedyś dwucyfrową liczbę na jakimś większym maratonie. Jeszcze wracając do czasu - czas i dystans z garmina różnią się od tego oficjalnego, bo miałem włączoną autopauzę, która załączała się na cięższych podjazdach. Na przyszły raz będę o niej pamiętać.

Za dwa tygodnie Bikemaraton w Wałbrzychu, dzień później MTB Marathon w Karpaczu. Po Złotym Stoku mam ogromną chęć na Karpacz, ale dwa górskie wyścigi dzień po dniu to za dużo. Za tydzień jest AMP w XCO w Jeleniej Górze i impreza towarzysząca AZS MTB CUP, polecam, ale chyba sobie odpuszczę - trzeba trochę odpocząć.

















Dane wyjazdu:
50.30 km w 01:49 h
27.69 km/h:
HR max: (%)
HR avg:
(%)
Podjazdy:
m
Rower:Fort Sprint

Przepalanie

Piątek, 9 maja 2014 · dodano: 10.05.2014 | Komentarze 0

Wypadało zrobić jakieś preludium przed dosyć ciężkim weekendem. Nie mam pojęcia, na jakiej zasadzie działa pogoda - wyszedłem na balkon, było wietrznie, pochmurno i chłodno. Ubrałem bluzę i krótkie spodenki, wyszedłem przed blok - ciepło, wiatr, słońce. Znowu nie trafiłem i gotowałem się przez większość czasu...



Dane wyjazdu:
84.50 km w 03:10 h
26.68 km/h:
HR max: (%)
HR avg:
(%)
Podjazdy:
m
Rower:Fort Sprint

Vuelta a Trzebnica

Wtorek, 6 maja 2014 · dodano: 10.05.2014 | Komentarze 0

Umówiłem się z kolegą z roku - Szymonem na trening. Zrobiliśmy widokową pętlę Skarszyn-Trzebnica-Cerekwica-Czachowo-Prababka-Skotniki-Tarnowiec-Cielętniki-Węgrów-Boleścin-Skarszyn. Nie jest za długa, a zawiera wiele ciekawych asfaltów. Podjazdów też jest trochę, a nawet więcej, weszły w nogi. Dzięki za jazdę.



height="450" width="900" frameborder="0" allowtransparency="true" scrolling="no" src="http://app.strava.com/activities/138171068/embed/eb1d00a398ded88b078f89c0cdf8175f65ab60a7">

Dane wyjazdu:
62.10 km w 02:16 h
27.40 km/h:
HR max: (%)
HR avg:
(%)
Podjazdy:
m
Rower:Fort Sprint

Wzgórza Trzebnickie

Niedziela, 4 maja 2014 · dodano: 10.05.2014 | Komentarze 0

Szosą na Prababkę. Pogoda ładna, ale dosyć mocno wiało. No i nie trafiłem z ciuchami...

Dane wyjazdu:
62.90 km w 04:31 h
13.93 km/h:
HR max: (%)
HR avg:
(%)
Podjazdy:
2089 m
Rower:Kross Level A4

Masyw Śnieżnika i Góry Bialskie

Czwartek, 1 maja 2014 · dodano: 02.05.2014 | Komentarze 2

A gdyby tak rzucić to wszystko i wyjechać w Bieszczady? Trochę daleko, więc pozostały mi Góry Bialskie, zwane Dolnośląskimi Bieszczadami. Do tego Masyw Śnieżnika (prawie Tyrol) i mamy mieszankę wybuchową ;).



Zacząłem od granicznego zielonego szlaku z Przełęczy Płoszczyna w stronę Śnieżnika. Miejscami było trochę błota, ale głównie była to fajna ścieżka z korzeniami. Po kilku kilometrach zjechałem żółtym szlakiem do drogi pod lejami. Szkoda, że ten zjazd był taki krótki, bo prowadził on wąskim kamienistym rowem, było nawet kilka skalnych stopni. Droga pod lejami to zwykła szutrówka, ale przechodzi ona przez kilka wciętych w Śnieżnik dolinek. Coś jak szlak przez Biały Jar w Karkonoszach. A i Śnieżnik wygląda na potężny od tej strony.







W ten sposób dojechałem do pieszego niebieskiego. Dzielnie walczyłem, ale niestety kamienie mnie pokonały i podjechałem może 20% do granicy rezerwatu. Ponoć jazda po górach to w 1/3 pchanie, więc nie było tak źle. Dojechałem do jakiejś wycinki i dalej ścieżką do schroniska pod Śnieżnikiem. Miałem zamiar zjechać czerwonym w stronę Międzygórza, ale jak zobaczyłem ile ludzi nadchodzi z tamtego kierunku, to dałem sobie spokój i pojechałem w stronę Żmijowca. Na początku też było bardzo tłoczno, ale na szczęście z każdym rozdrożem było coraz luźniej.



Podjechałem sobie kamienistym podjazdem na Przełęcz pod Smrekowcem (chyba tak się nazywa), trochę zapuszczony szlak. Później okrążyłem Stromą (buczyna na zdjęciu niżej) i pojechałem w stronę wsi Kamienica i dalej do doliny Morawki. Z ciekawości wjechałem znowu na żółty pieszy, na mapie był oznaczony jako ścieżka, ale w rzeczywistości była to trochę gorsza leśna droga. Chociaż przy większej prędkości robił się ciekawy. Z Bolesławowa wjechałem w masyw Suchej Kopy i jej zboczami dojechałem do parkingu na przełęczy.











Zostało jeszcze trochę dnia, więc pojechałem spotkać się z resztą rodziny, która wybrała się na Śnieżnik. Po drodze natrafiłem na takie ładne kapliczki (w Czechach) i jeszcze raz zaliczyłem zielony graniczny. Wypad udany, pomimo, że zapowietrzył mi się tylny hamulec. W Masyw Śnieżnika chętnie wrócę, normalnie tam nie ma tylu ludzi, a ciekawych tras jest sporo. Nie zapowiada się, żebym jechał w Bieszczady, ale i tak wrzucam piosenkę. Większość się zgadza, oprócz cerkwi i Otrytu.