Dane wyjazdu:
62.90 km w
04:31 h
13.93 km/h:
HR max: (
%)
HR avg: (
%)
Podjazdy:2089 m
Rower:
Kross Level A4
Masyw Śnieżnika i Góry Bialskie
Czwartek, 1 maja 2014 · dodano: 02.05.2014 | Komentarze 2
A gdyby tak rzucić to wszystko i wyjechać w Bieszczady? Trochę daleko, więc pozostały mi Góry Bialskie, zwane Dolnośląskimi Bieszczadami. Do tego Masyw Śnieżnika (prawie Tyrol) i mamy mieszankę wybuchową ;).
Zacząłem od granicznego zielonego szlaku z Przełęczy Płoszczyna w stronę Śnieżnika. Miejscami było trochę błota, ale głównie była to fajna ścieżka z korzeniami. Po kilku kilometrach zjechałem żółtym szlakiem do drogi pod lejami. Szkoda, że ten zjazd był taki krótki, bo prowadził on wąskim kamienistym rowem, było nawet kilka skalnych stopni. Droga pod lejami to zwykła szutrówka, ale przechodzi ona przez kilka wciętych w Śnieżnik dolinek. Coś jak szlak przez Biały Jar w Karkonoszach. A i Śnieżnik wygląda na potężny od tej strony.
W ten sposób dojechałem do pieszego niebieskiego. Dzielnie walczyłem, ale niestety kamienie mnie pokonały i podjechałem może 20% do granicy rezerwatu. Ponoć jazda po górach to w 1/3 pchanie, więc nie było tak źle. Dojechałem do jakiejś wycinki i dalej ścieżką do schroniska pod Śnieżnikiem. Miałem zamiar zjechać czerwonym w stronę Międzygórza, ale jak zobaczyłem ile ludzi nadchodzi z tamtego kierunku, to dałem sobie spokój i pojechałem w stronę Żmijowca. Na początku też było bardzo tłoczno, ale na szczęście z każdym rozdrożem było coraz luźniej.
Podjechałem sobie kamienistym podjazdem na Przełęcz pod Smrekowcem (chyba tak się nazywa), trochę zapuszczony szlak. Później okrążyłem Stromą (buczyna na zdjęciu niżej) i pojechałem w stronę wsi Kamienica i dalej do doliny Morawki. Z ciekawości wjechałem znowu na żółty pieszy, na mapie był oznaczony jako ścieżka, ale w rzeczywistości była to trochę gorsza leśna droga. Chociaż przy większej prędkości robił się ciekawy. Z Bolesławowa wjechałem w masyw Suchej Kopy i jej zboczami dojechałem do parkingu na przełęczy.
Zostało jeszcze trochę dnia, więc pojechałem spotkać się z resztą rodziny, która wybrała się na Śnieżnik. Po drodze natrafiłem na takie ładne kapliczki (w Czechach) i jeszcze raz zaliczyłem zielony graniczny. Wypad udany, pomimo, że zapowietrzył mi się tylny hamulec. W Masyw Śnieżnika chętnie wrócę, normalnie tam nie ma tylu ludzi, a ciekawych tras jest sporo. Nie zapowiada się, żebym jechał w Bieszczady, ale i tak wrzucam piosenkę. Większość się zgadza, oprócz cerkwi i Otrytu.