Dane wyjazdu:
87.40 km w
03:57 h
22.13 km/h:
HR max: (
%)
HR avg: (
%)
Podjazdy: m
Rower:
Fort Sprint
Tour de Wielka Sowa
Niedziela, 9 marca 2014 · dodano: 09.03.2014 | Komentarze 2
W 25 minut dojechałem na dworzec. Miałem jechać tramwajem z rowerem, ale to chyba bez sensu. Od Milenijnej do Placu Jana Pawła II miałem zieloną falę, później zjechałem na jezdnię i już nie miałem. W dodatku w okolicy dworca mgła zgęstniała na tyle, że było może kilkadziesiąt metrów widoczności.
Oprócz Michała, z którym umówiłem się na dworcu, spotkałem Mitutoyo z grupą WF, jechali do Strzelina. A w pociągu spotkałem Toompa z BS. Dwa lata temu spotkałem w pociągu Argusiola, a jeżdżę rzadko. No świat jest jednak mały. Podróż zleciała szybko. W Świdnicy pojechaliśmy kawałek z Toompem, a później już sami, ponad Jeziorem Bystrzyckim i poleconą trasą przez Michałkową. Podjazd był niczego sobie, ale jakoś się wturlałem.
Dalej na Przełęcz Walimską, później zjazd do Walimia i wspinaczka na Przełęcz Sokolą. Za przełęczą zatrzymaliśmy się na chwilę w sklepie i zaczęliśmy się wspinać na Przełęcz Jugowską.
Na podjeździe od strony Jugowa asfalt przypominał aerożel, tylko było więcej dziur i mniej czegoś wiążącego te dziury ze sobą. Nie sądziłem, że będzie się to aż tak dawać we znaki na podjeździe. W nagrodę czekał zjazd aż do centrum Pieszyc, z bajecznym asfaltem. Nie jechałem szybko, nawet nie przekroczyłem 55 km/h, ale było gdzie poszaleć. W końcu to 13 km zjazdu i jakieś 500 m w dół. W Pieszycach w lewo i podjazd w stronę Przełęczy Walimskiej. Pod przełęczą w prawo i powrót przez Glinno, Michałkową i ponad Jeziorem Bystrzyckim. Praktycznie cały czas w dół.
Z widokami słabo, pomimo słońca. W Świdnicy byliśmy godzinę przed odjazdem, więc poszliśmy kupić coś do jedzenia. Nakupiłem sobie batonów, ciastka sante i jogurt, z czego batonów w ogóle nie ruszyłem, bo najadłem się tymi ciastkami, są bardzo sycące. Za pociąg zapłaciłem 7,15+2,45, a za rower w sumie 2 zł. Razem 11,60. Tyle co bilet do kina tylko taniej i lepiej. Z Wrocławia do Świdnicy jedzie się godzinkę i nie ma reklam. Na podjazdach zostawałem w tyle, ale i tak było lepiej niż w zeszłym sezonie. Dobrze, że udało się nam wybrać świetnie się jeździło, no i mam jakieś rozeznanie przed "za dwa tygodnie"...
Z dworca rowerem do domu. Lekki rozjazd.