Dane wyjazdu:
43.05 km w
02:31 h
17.11 km/h:
HR max: (
%)
HR avg: (
%)
Podjazdy: m
Rower:
Kross Level A4
trening
Sobota, 1 października 2011 · dodano: 03.10.2011 | Komentarze 0
Zmęczony słuchaniem ryków monster trucków i głosem znanych rajdowców - Krzysztofa Hołowczyca i Tomasza Adamka uciekłem z oblężonych samochodami i okopanych Pilczyc w stronę Lasu Mokrzańskiego, zrobiłem z sześć podjazdów na Wiśniowej Górze i pojechałem w stronę Lasu Mrozowskiego.
W Lesie Mokrzańskim trwa wycinka - na skrzyżowaniu dróg pożarowych ścięto dość stare drzewa i przy okazji połamano znaki. Przy zielonym szlaku leżą całe stosy pni.
W Lesie Mrozowskim jest o wiele spokojniej - mało kto tam zagląda i są dzikie zwierzęta (widziałem tam kiedyś sarny, zające i lisa). Niestety, ktoś raczył posprzątać w samochodzie i po lesie walają się foliowe worki, papier toaletowy i osłonki przeciwsłoneczne oraz plan Warszawy z lat 80-tych. Moją uwagę przykuł jeden z ruszających się korzeni, poruszał się wolno, ale jak na korzeń to i tak szybko. Jest już chłodno, więc te jaszczury są trochę zmarznięte ;).
Tak, to jest padalec.
Z lasu wyjechałem jeszcze nieznaną mi ścieżką, od której odchodzą dwie inne, również wyglądające na ciekawe. Niestety ta, którą wybrałem, kończy się długą i głęboką piaskownicą. No trudno, doprowadzam rower do szosy i jadę jeszcze na górkę w Brzezinie, dalej szosą przez Wilkszyn do Wrocławia.
Niestety trochę się zasiedziałem na rowerze i trafiłem na koniec monster jamu. Trochę głupie uczucie, gdy trzeba wyprzedzać samochód na ścieżce rowerowej. Jeszcze głupiej powinien się czuć ten, kto zezwala tudzież przymyka oko, na takie praktyki (policja ma pewnie taki odgórny nakaz). Trawniki, sianie podlewanie jak krew w piach - rozjeżdżone. Pod domem trafiam na synchroniczne odpalanie silników i rytualny pochód do samochodów.
Na szczęście tym razem nie było trąbek...